Być może taka teza kogoś zaskoczy – no bo jak to, adwokat twierdzi, że należy unikać sądów? Czyli miejsca, gdzie dzieje się sprawiedliwość? Tej świątyni sprawiedliwości, gdzie niezależny, bezstronny kapłan ustali fakty, wyważy argumenty i wyda słuszne i sprawiedliwe rozstrzygnięcie – unikać? No, tak, unikać, z wielu powodów – o kilku (tych które akurat sobie przypomnę, zapewniam, jest ich więcej) będzie poniżej.
Przede wszystkim – często, więc nie zawsze. Ale im bardziej jest to sprawa przeciętnego człowieka (znaczy: o mniejsze pieniądze) tym wskazówka bardziej przesuwa się w stronę „często”. Bo to po co zwykle idziemy do sądu (tak, tak, „zasady”, „sprawiedliwość”) to pieniądze. Chcemy naprawienia szkody, zapłaty za wykonaną pracę itp. itd.
Droga po pieniądze wiodąca przez sąd to koszty – zwykle warto (nie piszę, że trzeba, bo w czasach google’a i licznych modeli AI byłoby to zbytnie nadęcie) zapłacić komuś za napisanie pozwu (i za to zapłacić), trzeba zapłacić opłatę sądową („wpis” – prawnicy uwielbiają nowomowę) z której co prawda sąd może zwolnić – ale to raczej wyjątek. Warto też zatrudnić pełnomocnika (tu mi wypada napisać że adwokata, ale uczciwość nakazuje napisać, że może to też być radca prawny), który też będzie chciał za to wynagrodzenie. Idąc dalej – pewnie w sprawie będzie jakaś opinia biegłego – to też dodatkowe koszty.
Końcem etapu sądowego tej drogi po pieniądze jest wyrok. Z wyrokiem idziemy do komornika – i tu też trzeba zapłacić zaliczkę na koszty komornika. No i tu się tak naprawdę wszystko okaże – czy, kiedy i ile komornik wyegzekwuje. Jeśli wszystko, to chyba wygraliśmy?
No nie do końca – pojawia się kwestia kosztów pracy adwokata. Teoretycznie to przegrany powinien je ponieść – ale zgodnie z przepisami. A te odnoszą się do wartości przedmiotu sporu. Czyli w przypadku, gdy poszliśmy do sądu po nasze 5.000 zł – to przegrany zwróci nam najwyżej 900 zł kosztów pracy adwokata. Wszystko co zapłacimy więcej, przepadło. Podobnie będzie po drugiej stronie tabelki – za sprawę o milion złotych przegrany zwróci nam 10 800 zł – a taka sprawa to zwykle wiele pism, opinie biegłych itp. No i pamiętajmy że to kwoty od których adwokat musi odprowadzić podatki i składki.
Już starożytni anglosasi mawiali, że „Justice delayed is justice denied” – czyli spóźniona sprawiedliwość to niesprawiedliwość. W polskich realiach legendarne spóźnienia PKP to nic przy spóźnieniach sądów. Z mojej własnej praktyki – pewna sprawa karna, którą w 2016 r. przekazał mi kolega z hasłem „to już jest po uchyłce, zaraz się skończy” na dziś ma się dobrze i trwa nadal. Jak sprawa dotrwa do 18-tki, to na pierwszą rozprawę po jej 18-tych urodzinach przyniosę tort, myślę że wspólnie zdmuchniemy świeczki i zaśpiewamy „sto lat”. Inna sprawa – cywilna – która zaczęła się w 2018 r., całkiem niedawno weszła do sądu apelacyjnego, a w kolejnej, która rozpoczęła się w 2022 r. do dziś nie zdarzyło się nic.
Standardowy czas oczekiwania na rozprawę apelacyjną w krakowskim sądzie apelacyjnym w sprawie emerytalno-rentowej to 3 lata. Czy to trzeba komentować?
A, no i jakby komuś wydawało się że to jest problem – no nie, właśnie Sąd Najwyższy stwierdził, że czekanie 13 miesięcy na termin rozprawy to nie przewlekłość[1].
Sprawiedliwość padła ofiarą politycznych walk plemiennych. Celowo nie piszę, że sądy, czy sędziowie – bo w mojej ocenie wielu z nich z radością w tych walkach uczestniczy albo publicznymi wypowiedziami zagrzewa do boju harcowników.
Efekt – w przestrzeni publicznej zamiast sędziów mamy „komuchosędziów” (czyli osoby z nominacją Rady Państwa PRL), „paleosędziów” (osoby z nominacją w latach 1990 – 2018) i „neosędziów” (osoby z nominacją po roku 2018). No i kombinacje – bo „komuchosędzia” mógł awansować w latach 1990 – 2018, a „paleosędzia” po 2018.
Politycy rozpalili ten stos, a środowiska prawnicze chętnie dołączają – zarówno w środowisku sędziowskim jak i prokuratorskim powstały różne stowarzyszenia, które co rusz do płonącego stosu dolewają wiadrami benzynę.
Konsekwencje – nigdy nie wiemy, czy wyrok wydany przez członka jednej z grup spodoba się członkowi innej grupy, który będzie go oceniał w apelacji. Istnieje duże ryzyko, że nawet bardzo dobry merytorycznie wyrok, oparty na prawidłowym ustaleniu faktów i świetnej analizie prawnej zostanie wyrzucony przez okno przez sąd apelacyjny – bo został wydany przez osobę z innego plemienia.
Sam z przerażeniem patrzę na kolejne pomysły polityków, które mogą prowadzić do usunięcia z zawodu 3 tysięcy sędziów – tak, to będzie zwycięstwo jednego z plemion, ale jak to zwykle bywa „A najdzielniej biją króle, A najgęściej giną chłopy” – zastanówmy się, czy w tej wojnie nie polegnie i tak marne tempo postępowań. Choć w sumie – może mojej sprawie przyniosę też tort na okrągłe, 20 urodziny?
Żeby nie wyszło, że taka ze mnie maruda – to nie jest tak, że należy odpuścić i olać. Parę pomysłów mamy, jedne są bardziej skuteczne inne mniej – ale warto próbować. Stay tuned, o tym też będziemy pisać.
Norbert Stachura
[1] https://www.prawo.pl/prawnicy-sady/13-miesiecy-czekania-na-rozprawe-to-nie-przewleklosc,533040.html
Stowarzyszenie Forum Adwokatów
ul. Św. Teresy 12/2, 31-162 Kraków
KRS: 0001171199, NIP: 6762693424
REGON: 541660358
kontakt@forumadwokatow.pl