W sercu Krakowa, gdzie kamienice szepczą historie dawnych epok, a Wisła niesie echo minionych dni, żyła kobieta, która była kimś więcej niż adwokatką.
Janina Ruth Buczyńska – ikona krakowskiej palestry, humanistka, artystka słowa i czynu, która w szarej codzienności PRL-u tkała nici sprawiedliwości z delikatnością poetki i precyzją chirurżki. Niniejszy wpis nie jest suchą biografią, lecz opowieścią o kobiecie renesansu, której życie splata dramaty historii z nowoczesnym przesłaniem.
Ruth Buczyńska, zwana „Pierwszą Damą Adwokatury”, wyprzedzała swoją epokę – dziś mogłaby być mentorką, coachem, pionierką prawniczego networkingu. Jej historia, naznaczona bólem Holocaustu i blaskiem krakowskiego salonu, jest wezwaniem:
„Być jak Ruth” – to nie tylko marzenie, lecz drogowskaz dla współczesnych prawników.
W epoce algorytmów i zdalnych rozpraw jej humanizm przypomina, że adwokatura to sztuka – nie rzemiosło.
Z Kresów na krakowskie bruki – narodziny niezłomnej
Podwołoczyska, 22 grudnia 1926 roku. Małe miasteczko na Kresach Wschodnich, gdzie w rodzinie inteligenckiej Anny i Emila Ertheimów przyszła na świat Janina Ruth Buczyńska. Ojciec – inżynier architekt – budował światy z cegieł. Matka – asystentka farmacji – leczyła rany ciała i duszy.
W domu pełnym książek i rozmów o kulturze Ruth dorastała, jak wspominał Adolf Koppel, „ponad swój wiek dojrzała i poważna”, z umysłem ostrym jak brzytwa. Ale idylliczne dzieciństwo przerwał Holocaust – cień, który naznaczył jej życie.
Getto w Tarnopolu, obóz w Czystyłowie, śmierć ojca w lipcu 1943 roku – to rozdziały, które mogły złamać ducha. Ruth ocalała, miesiącami ukrywając się w bunkrze, w ciasnocie przesiąkniętej strachem. Po wyzwoleniu przez Armię Czerwoną w 1944 roku wędrowała przez Zbaraż, Czortków, Rzeszów, aż los rzucił ją do Krakowa. Tam, na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, przekuła ból w siłę – ukończyła studia i weszła na drogę adwokatury.
Ta skrócona historia nie jest kroniką cierpienia, lecz preludium do triumfu. Ruth, ocalała z piekła, nie traktowała blizn jak jarzma, lecz jak drogowskazy ku empatii. W dzisiejszym świecie, gdzie trauma staje się tematem webinarów o resilience, Ruth byłaby pionierką – uczyłaby, jak z ruin budować mosty do sprawiedliwości.
Sala sądowa jako scena – kokieteria i precyzja Ruth
W PRL-owskich salach sądowych, gdzie prawo bywało narzędziem ideologii, Ruth Buczyńska była jak latarnia w mroku. Specjalizowała się w sprawach karnych, broniąc m.in. działaczy opozycji antykomunistycznej.
Jej wystąpienia były jak arcydzieła: precyzyjne wywody prawne – partytura Mozarta – kończyły się pytaniem zawieszonym w powietrzu: „Dlaczego sąd nie dostrzega człowieka za czynem?”. Jej słowa były wyważone, pełne mądrości.
Jako wykładowczyni aplikantów, członkini komisji egzaminacyjnych i jurorka konkursów krasomówczych kształtowała pokolenia prawników. Odznaka „Adwokatura Zasłużonym” i podziękowania za działalność samorządową – jak te za organizację spotkań z Izbą Adwokacką w Wersalu – to tylko zewnętrzne ślady jej wpływu.
Co czyniło ją wyjątkową? Subtelna kokieteria sądowa, która rozbrajała sędziów. Ruth, pełna wdzięku i urody, używała ich jak pędzla, malując obraz sprawiedliwości. Nie był to powierzchowny urok – pod nim kryła się bystrość i inteligencja wyprzedzająca epokę.
W czasach, gdy kobiety w adwokaturze musiały walczyć o szacunek, Ruth dowodziła, że można być piękną i błyskotliwą, nie tracąc powagi. „Ma ładne oczy” – mówiła o tych, w których inni dostrzegali tylko wady, jak wspominał adw. Stanisław J. Jaźwiecki. Ta empatia, wpleciona w argumenty prawne, pozostaje lekcją dla współczesnych prawników.
W dobie AI analizującej akta i zdalnych rozpraw „być jak Ruth” oznacza pamiętać, że prawo to nie algorytm, lecz sztuka rozumienia człowieka.
Salon Ruth – gdzie prawo spotykało poezję
Mieszkanie przy ulicy Pawlikowskiego w Krakowie nie było zwykłym adresem. To był salon renesansu, krakowska bohema, gdzie prawo tańczyło z kulturą.
Ruth, blisko związana z Piwnicą pod Baranami, wspierała artystów nie tylko poradami prawnymi, lecz także duchem. W podzięce „Piwniczanie” dekorowali drzewo pod jej oknem na urodziny – feeria barw była hołdem dla jej wewnętrznego światła.
Publikowała w „Przekroju” Mariana Eilego, gdzie jej aforyzmy, ostre i dowcipne, rywalizowały z „Myślami nieuczesanymi” Stanisława Jerzego Leca. Dyskusje o postmodernizmie w Klubie Adwokackim (później jej imienia) były intelektualnymi fajerwerkami.
Jej żydowskie korzenie znajdowały wyraz w działalności w Fundacji Judaica, Centrum Kultury Żydowskiej i Komitecie Opieki nad Zabytkami Kultury Żydowskiej. Adam Zagajewski poświęcił jej elegię „Ruth” – poetycki hołd dla ocalałej, która budowała mosty dialogu.
Ten salon to pierwowzór networkingu – nie chłodnych uścisków dłoni, lecz ciepłych rozmów przy winie. W epoce LinkedIna i Instagrama Ruth byłaby królową wirtualnych salonów, prowadząc podcast „Prawo i Sztuka” czy grupę dla prawników i artystów.
Być jak Ruth – humanizm w epoce algorytmów
Co oznacza „być jak Ruth” w 2025 roku? Wyobraźmy sobie jej przenikliwe spojrzenie podczas rozprawy online. Jej życzliwość – dostrzeganie człowieka w każdym – to antidotum na cynizm korporacyjnych kancelarii.
Jako mentorka aplikantów uczyła nie tylko kodeksu, lecz etosu: rzetelności, precyzji, empatii. W dobie coachingu prawniczego Ruth byłaby gwiazdą – jej warsztaty „Jak bronić z sercem” przyciągałyby tłumy w sieci.
Subtelna kokieteria sądowa? To sztuka perswazji, której dziś brakuje w szablonowych mowach procesowych.
Ruth wyprzedzała swoją epokę. W PRL-u, gdzie izolacja była normą, budowała międzynarodowe kontakty – z Wersalem, z artystami. Dziś, gdy globalizacja komplikuje sprawy, jej networking byłby wzorem: autentyczny, ludzki, pozbawiony blichtru lajków.
Dla kobiet w adwokaturze jej życie to lekcja: wdzięk to narzędzie, nie broń. Finezja obala patriarchat skuteczniej niż krzyk.
„Być jak Ruth” to mantra: wpleć sztukę w prawo, empatię w argumenty – a staniesz się nie tylko adwokatem, lecz inspiracją.
Co nam zostawiła Ruth – dziedzictwo optymistki
30 sierpnia 2012 roku Ruth odeszła. Spoczęła na nowym cmentarzu żydowskim w Krakowie, gdzie przyjaciele co roku oddają jej hołd.
Jej dziedzictwo? Klub Adwokacki jej imienia, aforyzmy w „Przekroju”, elegia Zagajewskiego. Ale nade wszystko – lekcja optymizmu. W świecie, gdzie burnout czai się w kancelariach, Ruth uczy: dostrzegaj dobro w kliencie, sędzim, oponencie.
Jej życie – od bunkru po salon – to testament wytrwałości. W epoce social mediów jej przesłanie brzmi aktualnie: nie fake newsy, lecz prawdziwe relacje.
Dla adwokatów, zwłaszcza kobiet, to inspiracja: bądź wszechstronna, łącz prawo z duszą, buduj mosty.
Ruth Buczyńska, kobieta renesansu, zostawiła nam wezwanie: „Być jak Ruth” – to znaczy sprawić, by adwokatura pozostała sztuką.
Joanna Szpiega - Bzdoń
Źródło: Wspomnienie o adw. Ruth Buczyńskiej – adw. Stanisław J. Jaźwiecki
Stowarzyszenie Forum Adwokatów
ul. Św. Teresy 12/2, 31-162 Kraków
KRS: 0001171199, NIP: 6762693424
REGON: 541660358
kontakt@forumadwokatow.pl